bak
Widz
Dołączył: 07 Lis 2012
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: WARSZAWA
|
Wysłany: Czw 16:45, 27 Gru 2012 Temat postu: GAROU |
|
|
Garou, właśc. Pierre Garand - Quasimodo
Latem '97 na jednym z występów The Untouchables pojawił się Luc Plamondon. Wtedy to Garou zaproponowana została rola Quasimodo w musicalu "Notre Dame de Paris". Bynajmniej nie z powodu wyglądu artysty, ale smutku, jaki poeta usłyszał w jego głosie.
Rola Quasimodo przyniosła ze sobą sławę i możliwość wystąpienia przed publicznością takich miast jak Paryż, Montreal, Lyon i Londyn. "Każdej nocy najpierw wcielałem się w rolę odrzuconego, samotnego dzwonnika, a zaraz po wyjściu z teatru stykałem się z prawdziwym uwielbieniem fanów! To było wybitnie dezorientujące..."
Helene o Garou:
On pozostał takim wielkim dzieciakiem, zabawnym i prostodusznym. Kiedy tylko pojawił się w Paryżu, natychmiast zaadoptowałam go jako mojego młodszego brata. Organizowaliśmy u mnie piżama – party. Zwierzaliśmy się sobie. Garou, to sztorm, burza, energia. Będzie światową super gwiazdą.
Daniel o Garou:
Garou jest niezmordowany. Niemożliwością jest za nim nadążyć. On ma energię za ośmiu albo i dziesięciu. Ja staram się gonić za nim, od czasu do czasu, ale na dłuższą metę to jest niemożliwe. To wspaniały kolega, wielki profesjonalista. Myśmy od początku wiedzieli, że to tylko kwestia czasu i on będzie śpiewał w Bercy. Absolutnie mnie to nie zaskakuje.
Luck o Garou:
Kiedyś zrobił samodzielnie dramatyczny finał. Pod koniec spektaklu („Notre Dame”), kiedy już wszyscy nieżyją i leżą na scenie. Ja leżałem twarzą do sceny i sobie myślałem, że Garou teraz tylko musi zaśpiewać „Dance mon Esmeralda”, umrzeć nad jej zwłokami i idziemy do domu. W finałowej scenie Quasimodo wchodzi na dekoracje, 16m pionu, zrzuca Frolla ze schodów i gdy gaśnie światło schodzi po tej ścianie, tam były takie specjalne uchwyty. Zresztą Garou sam to wymyślił, żeby nie wpadać na scenę zasapanym, po zbieganiu po schodach za kulisami, naokoło.
No więc leżę na tej scenie, czuję, że zapalają się reflektory, ale zamiast pochlipywania widzów na sali słyszę potworny wybuch śmiechu. Otwieram oczy i widzę naszego drogiego Quasimodo, wahadłowym ruchem dyndającego na lince asekuracyjnej, umierającego ze śmiechu.... Odpadł od ściany, na szczęście miał asekurację... To był chyba najśmieszniejszy nasz spektakl. Sala oszalała, trzy trupy, znaczy Helene, Daniel i ja tarzaliśmy się po scenie. Ten samodzielny finał wyszedł mu świetnie.
Julie o Garou:
„...Zawsze zachwyca mnie ta jego „misiowatość”. Zajmuje tak ważną pozycję, a pozostał strasznie nieśmiały. Kiedy tylko pojawi się na scenie ludzie klaszczą, ale nigdy nie zgrywa „nauczę cię czegoś”, potrafi wytworzyć taką atmosferę, że to ty, prawie chcesz mu udzielać rad...”
ZAPRASZAMY DO POLUBIENIA POLSKIEJ STRONY GAROU NA FACEBOOKU
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|